Menu główne
Ostatnio najpopularniejsze
FELIETON IMPRESYJNY |
Felieton, chcąc nie chcąc, satyryczny POGADUCHY
W ciągu trzech końcowych dni majowych – udało mi się zaliczyć aż dwa ważne spotkania. Trochę z uwagi na ciekawość, a trochę w wyniku kapryśnej pogody i nadmiaru wolnego czasu. Jedno, w SGH, dotyczyło „DYPLOMACJI EKONOMICZNEJ”, a drugie, w Domu Dziennikarza „UKRAINA – WRÓG CZY PRZYJACIEL?”. Oba pochłonęły ładnych parę godzin, ale nie na skutek ożywionej dyskusji, a „przemówień” tych, co siedzieli za stołem prezydialnym.
I jedno, i drugie spotkanie miały charakter wręcz …szokujący. I pod względem merytorycznym i organizacyjnym. Z czymś podobnym nie spotkałem się ani w kraju, ani za granicą, mimo że zaliczyłem co najmniej kilkaset tego typu spotkań. Pierwsze spotkanie było rewią prawd oczywistych, wręcz banalnych. Zaczęło się od pytania, czy dyplomacja ekonomiczna jest potrzebna, a zakończyło, że jest potrzebna, ale bez sugestii i propozycji dla działań praktycznych. A przecież nauka powinna wyprzedzać praktykę. A tu…ni be, ni me, ni kukuryku. Wśród prawd banalnych odnotowałem m. i. takie: - że w dyplomacji ekonomicznej powinni być ekonomiści, - że na promocję potrzebne są fundusze, - że firmy nie wierzą informacjom służb ekonomiczno – handlowych, a nawet - że Rosja jest ważna i że wyprzedza nas w dyplomacji…
Drugie – podobnie. Temat zamknięto w historii stosunków polsko – ukraińskich, niemal od króla Ćwieczka. A jak je kształtować teraz i w przyszłości, też - ni be, ni me, ni kukuryku. Polemik nie było, poza jedną, czy przed wojną było województwo lwowskie, czy nie. Był też półpolemiczny wątek, czy rzeź była na Wołyniu, czy na terenie Tarnopolszczyzny. No i oczywiście o UPA, w stylu propagandy kremlowskiej, że to naziści, nacjonaliści i faszyści, którzy mało że pogonili prezydenta Janukowycza, to teraz walczą jeszcze z rosyjską agresją na Ukrainie.. Złoczyńcy!
A szok organizacyjny, to frekwencja na tych spotkaniach. Na pierwszym było 9 osób w prezydium, a na sali – dwa razy więcej. Aula na co najmniej 200 – 300 osób świeciła pustkami. Na drugim podobnie: kilkuosobowe prezydium i na sali nie więcej jak 30 osób. Też dominowała pustka odczuwalna. Dla kogo były więc te spotkania? Chyba tylko dla satysfakcji prezydium i organizatorów. Wniosek z obu spotkań: jest jak jest i będzie jak będzie. Warszawa, 30 maja 2015 r. Mikołaj ONISZCZUK |