W naszych kampaniach wyborczych funkcjonują z reguły dwie listy, obie partyjne. Jedna – kogo wybrać, a druga – kogo odwołać. Kogo wybrać, wiadomo – najlepszych, a najlepiej tych samych, czyli swoich. Druga, „czarna” lista, też jasna: odwołać tych, co teraz rządzą. Tę sporządza opozycja. I z tą drugą mamy teraz do czynienia, a na niej na pierwszym miejscu Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi, jeden z najbardziej kompetentnych fachowo i aktywnych w składzie rządu. I to za co? Na zdrowy chłopski rozum – za nic. Jakby się chłopi przejmowali takimi słowami, jak frajer, a szerzej słowami polityków, to dawno by ze śmiechu poumierali. Ale dla polityków to obraza majestatu. Tym bardziej, że tam prawie sami siewcy dobra dla wsi, a już na pewno – sadownicy „gruszek na wierzbach”. Sami fachowcy od rolnictwa, choć może jeszcze nie odróżniają pszenicy od jęczmienia na polu w fazie ich wzrostu. Ale w okresie kampanii wyborczych nie to się liczy, a chłop jako wyborca. Poczuli się słowem „frajerzy” urażeni, więc ruszyli na całego na ministra Sawickiego. I to od razu z najwyższego szczebla, czyli szefów partii. Tu prawica z lewicą mówią jednym głosem, jak Putin na Kremlu. Swoista integracja! Śpiewka to znana. Odwołać ministra i wszystko się poprawi. Zniknie embargo. Sypnie kasza z nieba, czyli dobrobyt. Wszystko zacznie się opłacać. Śmiej się pajacu! Frajerstwo partyjne kwitnie! W mediach – też tego zbyt dużo…
Niezależny OBSERWATOR
|