KONKURSY I OLIMPIADY

Studia podyplomowe

 
Hemarex
 
Super Mind

Ostatnio najpopularniejsze

WIĘDNĄ ZDROWE OBYCZAJE
 
Kategoria oniszczuk

 Ten temat nie wymaga już dodatkowych badań opinii publicznej, bo dotyczy zjawiska
obecnego i odczuwalnego w każdym kraju i w co drugiej czy trzeciej rodzinie. A dotyczy on degradacji i postępującego upadku dobrej obyczajowości. Więdną już nie tylko liście na drzewach, jak teraz w okresie jesieni, ale przez cały rok, bez względu na strefę klimatyczną.
A rzecz dotyczy ożenków i małżeństw

Obojętnie kogo spotykam, sąsiadów, znajomych czy kolegów i pytam, co słychać u ciebie i w rodzinie – dominują odpowiedzi, że są już po rozwodzie, w jego trakcie lub przed, a w najlepszym razie, że szykują się – do kolejnego wesela. Rzadko kto mówi, że wszystko jest w porządku, choć nie wiadomo, jak długo. Można zatem odnieść wrażenie, że coraz gorzej jest z tradycyjnymi dotychczas małżeństwami. A już szczytem degradacji obyczajowej są małżeństwa monoseksualne, gdzie chłop żeni się z chłopem, a baba z babą. Mogą też współżyć bez ożenku, na tzw. kocią łapę. Dziś genderyzm, równouprawnienie płciowe i inne zboczenia stają się swoistą normalnością w nienormalności.. Choć są tacy, którzy twierdzą, że to nic zdrożnego, a co więcej, że to oznaka czy przejaw nowoczesności kulturowo – obyczajowej, dzięki czemu dołączamy do w pełni cywilizowanego świata.
Niektórzy tworzą z tego nawet partie, choć na szczęście mało liczne, wręcz śladowe. One też dzielą się i rozpadają. Plagą są rozwody. Ich przyczyny i skutki są różne, ale i czasem zupełnie lekkomyślne, tak jakby „dla sportu”. Ot, tak dla urozmaicenia monotonii żywota doczesnego. W grę wchodzą inne panie i panienki czy rozwódki, czyli jedno lub wielorazowe…„przygódki”. W tym procederze w równym stopniu uczestniczą mężowie i żony. Jak któraś ze stron przeważa, druga wycofuje się z małżeństwa. Remis też żadnej ze stron nie satysfakcjonuje. Ale nie ma co „uśmieszniać” tematu i problemu.

Chaos obyczajowy ogarnia świat. I tego nie da się ukryć! Ino, jak mówią górale, współczuć.
Przyczyn tego stanu jest wiele. w tym bardziej lub mniej poważnych, co objawia się na ogół w negatywnych skutkach. Podstawą małżeństw są uczucia i wzajemny szacunek. To, w ujęciu kalendarzowym, taki swego rodzaju…„maj”, w którym jest i nastrój wiosenny, i słońce, i tchnąca pięknem i urodą natura. Ale życie, to nie tylko maj. To realia szarej codzienności, do której musi dostosować się każde małżeństwo i jego rodzina. W tym dostosowywaniu się ujawniają się cechy indywidualne małżonków, w tym charaktery.
A więc walory, ale i niedoskonałości, wrodzone i nabyte, w tym ukryte. Niezgodność charakterów jest jakby naturalną przyczyną rozwodów. Drugą grupą przyczyn jest niska odporność na warunki bytowe. A te określają takie czynniki, jak bezrobocie, brak mieszkań, niski poziom zarobków lub dochodów z innych źródeł. Bywa też, że lenistwo
bądź nadmierna rozrzutność jednego z małżonków. A taką powszechną przyczyną jest patologia, czyli pijaństwo i narkomania. Obok tego – swawola i rozwięzłość moralno - obyczajowa. Wielożeństwo też nie jest już niczym szczególnym czy nadzwyczajnym.
Najbardziej poszkodowanymi ofiarami rozwodów są dzieci. Porzucanie ich na pastwę losu
jest przestępstwem moralnym i obyczajowym. Niestety – dość powszechnym.



Wygląda na to, że więdną i murszeją fundamenty zdrowych zasad moralno – obyczajowych. Obojętność wobec tego zjawiska utrwala je i pogłębia. Więc żeby do końca nie zwiędły -  kilka myśli do rozważenia dla poprawy istniejącego stanu, bez filozofii, ale profilaktycznych i praktycznych, w tym dla młodożeńców. Zasadą podstawową małżeństwa, od początku do końca, jest miłość i zgoda, bo to nie przejściowa przygoda, a obowiązki i odpowiedzialność. Jak się tę zasadę stosuje, to małżeństwo stać na życie, jak w pałacu lub willi. Jak tego nie ma, to czeka je…szopa. Cały czas trzeba pamiętać o tym, co nas łączy, a nie dzieli. A co łączy? Teolodzy mówią, że wiara, myśl i pamięć o Bogu nas scala. A przy tym rozum i rozsądek. Żeby tak było – rozum musi czuć serce i na odwrót. To taki wymóg wzajemnego, codziennego dialogu. W małżeństwie trzeba się starać o umiejętne sterowanie i administrowanie bezkresem myśli, wyobraźni, ale i swobodą postępowania. Trzeba umieć wznieść umysł nad szarością przytłaczającej, szarej codzienności. Umieć też studzić chwilowe porywy emocji małżeńskich. Nie ma co stosować zasady, że homo homini lupus est…Te emocje można zachować i spożytkować na oglądanie widowisk sportowych - i to też w sposób przyzwoity czyli kulturalny. Na dobre i złe małżeństwa recept uniwersalnych zapewne nie ma, jako że w każdym człowieku jest jedno i drugie. Stąd to każdy z małżonków jest twórcą jakości małżeństwa. Na szerzące się zło trzeba jednak reagować, aktywnie i głośno, bo obojętność nań i milczenie jest cichym przyzwoleniem na jego swawolne funkcjonowanie, wręcz rozpasanie się.
Zgodne i dobre małżeństwa, a w konsekwencji – pogodne i szczęśliwe rodziny – są dobrem najwyższym w naszym życiu społecznym. Jest to zresztą jeden z priorytetów polityki społecznej naszego rządu I tego się trzymajmy!

Warszawa, 25 września 2014 r.                                      Mikołaj ONISZCZUK
 
Copyright 2024 interwizja.edu.pl.
Copyright © Interwizja.edu.pl 2006 - 2016. Wszystkie prawa zastrzezone.