Menu główne
Ostatnio najpopularniejsze
RUCH .... W BEZRUCHU |
Felieton półsatyryczny z cyklu: alternatywy Świat już tak prze do przodu, że aż nogi bolą…od stania w miejscu. U nas – podobnie. Bo i po co się spieszyć, jak czeka nas „marność nad marnościami”, którą bez referendum i uzgodnień z Brukselą, już w starożytności i na siedząco, ogłosił kaznodzieja samego Salamona, niejaki Kohelet. Dziś byłby co najmniej w naszym i w Europarlamencie, a na pewno doradcą lub nawet szefem w którejś z naszych partii. O tym, że z próżnego i Salamon nie naleje, potwierdzają aktualnie rządzący, choć próbują. Co budżet, to „dziury”, głębokie, aż w głowie się kręci. Co poprawią, to znów idzie do…poprawki. Perpetuum mobile! Ten stan rzeczy określa się mianem „zastoju” i „spowolnienia”, a to już wina prounijnego Koheleta. Nasi własnych win nie uznają. Wśród współczesnych, teorię i praktykę „spiesz się powoli”, głosi i wyznaje ostatnio nawet Kreml. A tam co drugi, to Salamon. Raz po raz, głosem niemal muezzina z minaretu, głosi się, że Ukraina nie powinna spieszyć się z tym, chyba bezbożnym stowarzyszaniem się z Unią Europejską, nie mówiąc już o członkostwie. To strefa okrutnej laicyzacji, a my…prawosławni. Żeby uświadomić ten fakt, Patriarcha Kirył ruszył na Kijów, a potem, z rozpędu, do imperium Ojca Łukaszenki. Oprócz wspólnoty wiary, promowano też…alternatywę, czyli „trójkąt” celny Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Nie mylić z „trójkątem bermudzkim”, bo to mogłoby grozić „łagrem”, bez specjalnych wygód. Co ciekawe, że choć obie Unie, to nie krainy „szczęśliwości”, to bramy doń dla Ukrainy otwarte na oścież. Ta do Unii Celnej nawet bardziej. Pełna gościnność! Ukraina na razie czeka. Być na obu „przyjęciach” naraz się nie da, bo wątroba jest jedna, a słowiańskie gościny są obfite i miłe, ale trudne do strawienia. Sprawa ukraińska, to pół biedy. Są większe i bardziej globalne. Dostrzegł je już sam Papież Franciszek. I teraz te biedy – odwiedza, a biednych – pozdrawia i wzmacnia, tyle, że głównie tylko…duchowo, bo kasa watykańska też nie pęka od obfitości. Media te pielgrzymki transmitują, czym, nolens volens, świat biedy…promują. Niemal sensacją dnia stała się wiadomość, dla Polaków radosna, że w 2016 roku – Papież, w ramach Światowych Dni Młodzieży, zawita do Polski. A to by oznaczało, że kraj nasz wpisany został, nie tyle świadomie, co automatycznie, na listę „biedoty”. Ale co będzie za trzy lata – zobaczymy. Może, po wyborach przecież, tak się poprawić, że może dojść, albo do, co niech Bóg broni!, odwołania wizyty, albo do jej przemianowania…na wizytę dostatku. Możemy znaleźć się w sytuacji…alternatywy. A na razie jest, jak jest, tj. bieda lubi biednych, a bogactwo – bogatych. Mnie urządza życiobycie…w środku! Niezależny OBSERWATOR Warszawa, 30 lipca 2013 r. |