KONKURSY I OLIMPIADY

Studia podyplomowe

 
Hemarex
 
Super Mind

Ostatnio najpopularniejsze

O POEZJI...BEZ POEZJI
 
Kategoria obserwator
Felieton satyryczny z cyklu: sensacje poetyckiego lata, czyli…

Coś niesamowitego! Świat chyba czegoś podobnego nie widział, a ja – niestety - widziałem. I to gdzie? W poezją tchnącej Warszawie, w jej historycznym centrum. W połowie lipca br. zaproszony zostałem, i to trzykrotnie, na spotkanie poetyckie, z udziałem poety i poetki. Oboje znani raczej tylko sami sobie. Ale jak „znani”, to znani. Sala, na I piętrze, bo poezja to wyższe piętro słowa twórczego, a zwłaszcza samozadęcia i piętrowych ambicji autorów, więc nie parter czy podziemie literackie. Ludzi, nad podziw, pełna sala, ale mało znanych, jak bohaterowie spotkania. Wszyscy prawie w podeszłym wieku, nawet kilku po osiemdziesiątce. Taki ci u nas pęd do poezji! Duszno, jak w łaźni. Idealne warunki do drzemki. Część audytorium z tej atmosfery już po pół godzinie skorzystała. Było prezydium, też, z wyjątkiem jednej osoby, w składzie „sami nieznani”. Prowadzący przez pół godziny…wprowadzał. Nawet miejscami „kadził”. Zniecierpliwienie na sali rosło, kiedy wreszcie skończy. Po nim było jeszcze dwóch wprowadzających, w podobnym stylu. Po godzinie, na podkładzie muzycznym, zaczęli ożywać „poeci”. Zgodnie z protokołem, najpierw ona, potem on. Ona, to zgodnie z wprowadzeniem, silna osobowość, poszukująca mądrości i ceniąca słowo i chcąca o świecie mówić dobrze. On – od razu zanurzył się w nostalgii, smutku i żałobie. Łączyła ich głównie przeszłość, a w niej historia osób najbliższych. On wspominał odeszłą na wieczny odpoczynek rodzinę, ona zaś aktualnego jeszcze męża. Z tych wierszy zapamiętałem tylko jeden. Tytuł miał dłuższy jak sam wiersz. A w nim, że „nie było męża, teraz jest, ale niedługo nie będzie”. Taka filozofia bytu i przemijania. Reszta – w podobnym stylu i formie. Kilka wyrazów i nowy wiersz. On – był bardziej mowny, a nawet śpiewny. Zapamiętałem tylko potęgę głosu. Mógłby zapowiadać na Dworcu Centralnym przyjazdy i odjazdy pociągów. Było w tym sporo elegii, a nawet o Chrystusie, że też nas porzucił. Po dwóch godzinach był poczęstunek, też skromny, jak poezja. Ale to wina kryzysu, która poetów nie oszczędza. Po lampce wina, można było dotknąć okładek tomików poezji i podejść do ich twórców. Można było podzielić pogląd, że „dziś prawdziwych poetów już nie ma”, a czytelników – tym bardziej. A po wyjściu przypomniała mi się bajka o Rzepisze: to, że ktoś pisze, to pół biedy, ale że mu to jeszcze drukują…Ponoć na bezrybiu i rak…ryba!

Nieznany uczestnik spotkania
Warszawa, 16 lipca 2013 r. 

 
Copyright 2024 interwizja.edu.pl.
Copyright © Interwizja.edu.pl 2006 - 2016. Wszystkie prawa zastrzezone.