KONKURSY I OLIMPIADY

Studia podyplomowe

 
Hemarex
 
Super Mind

Ostatnio najpopularniejsze

SZALEJE PANDEMIA BEZROBOCIA
 
Kategoria oniszczuk
Felieton refleksyjno - satyryczny

Fakt, że ubożejemy niemal w oczach, nie wymaga dodatkowych komentarzy. Bezrobocie stało się nie tylko przejawem kryzysu europejskiego i światowego, ale globalną i regionalną plagą, zjawiskiem kreującym patologię, siłą niszczycielską istoty „życiobycia” człowieka. Brak możliwości zatrudnienia czyli pracy, wbrew teorii ekonomii, ogołaca miast wzbogacać. Czyżby świat stanął na głowie? To temat aktualny też w Polsce. Warto więc przyjrzeć się mu bliżej…

                                                       NAJPIERW – FAKTY

Tych jest dużo i to niepokojących. Od siedmiu już lat stopa bezrobocia w naszym kraju ma tendencję wzrostową, w tym w okresie obecnego, kryzysowego pięciolecia. W grudniu ub. roku osiągnęła poziom 13,9%, a to oznacza, że zarejestrowanych było 2,14 mln bezrobotnych. Rok bieżący ma być jeszcze gorszy, bo stopa bezrobocia ma przekroczyć granicę 14%, a według eksperta i głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, może sięgnąć nawet 14,8%. I mała w tym pociecha, że gdzie indziej jest jeszcze gorzej, na przykład w Portugalii czy w Hiszpanii, gdzie stopa bezrobocia kształtuje się w granicach 25 – 30%. Choć część dyletantów ekonomicznych, w tym politycznych, ośmiela się słodzić i mamić, że jak u sąsiadów jest gorzej, to u nas jest lepiej. To nic innego, jak bałamutna iluzja. Prawda jest bardziej brutalna, bo wskaźnik bezrobocia w skali państwa, to 14%, a dla pojedynczego bezrobotnego, częstokroć jedynego żywiciela rodziny, to 100%. W wyniku wysokiego poziomu bezrobocia – słabnie i maleje popyt, jedna z sił napędowych wzrostu gospodarczego, obok eksportu. Rośnie natomiast popyt na zasiłki dla bezrobotnych z budżetu państwa, a ten jest też chudy, prawie jak przysłowiowa mysz kościelna. Ten zasiłek wystarcza na ogół na otarcie łez, chyba że jest jeszcze w domu emeryt lub rencista, czyli ostatnia deska ratunku. Pusta kieszeń staje się dla wielu niechlubną wizytówką. Jawi się i coraz bardziej doskwiera zjawisko „rynku pracy – bez pracy”. W jego ramach, raz po raz, powstają inicjatywy i pomysły zapobiegawczo – naprawcze w postaci tzw. elastycznego rynku pracy, okresowego zatrudnienia w niepełnym wymiarze czasie pracy, procentowych obniżek płac. Mamy więc tymczasówki, chwilówki, śmieciówki, opóźnianie wypłat płac i inne bajery, z pracą „na pół gwizdka” włącznie. A wszystko to w stylu „pic na wodę – fotomontaż”, dla upozorowania, że coś się w materii zatrudnienia robi. Oczywiście – bezrobocie dotyka nie wszystkich i nie wszystkie branże jednakowo. Doszło nawet już do sfery administracji państwowo – rządowej, w tym do ministerstw, gdzie mrozi się zarobki i są reorganizacje połączone z częściową redukcją etatów. Ale to „pikuś” w stosunku do ogółu. Branżami najbardziej dotkniętymi bezrobociem są: budownictwo, przemysł przetwórczy, w tym samochodowy, sektor napraw pojazdów samochodowych i handel. Płacowo i etatowo nękane jest też  górnictwa, sztandarowy ongiś sektor „rewaloryzowanego” obecnie dorobku okresu Edwarda Gierka. W miarę dobrze radzi sobie sektor bankowy (nie mylić z parabankowym) oraz posłowie i europosłowie. Trudności z zatrudnieniem, tak u nas, jak i w innych krajach unijnych, mają  ludzie młodzi, w tym absolwenci szkół wyższych i średnich. A to jest zjawisko szczególnie szkodliwe, zwłaszcza dla perspektywy osobistego rozwoju, jak i dla ogółu gospodarki. Redukcje zatrudnienia dotyczą też małych i średnich przedsiębiorstw, a to one są przecież dominujące w naszej gospodarce, tworzące około 70% PKB.

                                 BRAK SKUTECZNOŚCI W WALCE Z BEZROBOCIEM

Kryzys, a w nim bezrobocie są jak grypa, która panoszy się i skaża wszystko i wszystkich. Tyle, że na grypę skuteczne są szczepionki, a na te dwie choroby i na głupotę – szczepionek jeszcze nie wymyślono. Bezrobocie jest po części chorobą systemową, w której człowiek się za mało lub w ogóle nie liczy. Liczą się zyski i pieniądze. Ale ten system stworzył przecież człowiek, a nie jakaś siła wyższa. Więc i leczenie powinno zależeć czy być w rękach ludzi. A jeżeli tak – to spróbujmy na to spojrzeć realnie i konkretnie. W Polsce, jakby na to nie patreć, to z bezrobociem chcą walczyć wszyscy, jak jeden mąż. Tu, bez żadnej lipy propagandowej, walczy rząd, partie polityczne i każdy z osobna. Walczy każdy, ale mało lub bezskutecznie. Hasło „chcieć, to móc” przybiera postać „chcemy, ale nie możemy”. A to już potwierdza znaną formułę, że wiemy, o co walczymy, ale nie wiemy bądź nie chcemy wiedzieć, jak walczyć i przy pomocy jakich narzędzi czy instrumentów. Część polityków przygląda się biernie, a jak podejmuje walkę, to słownie. Są i tacy, którzy tylko przyglądają się, czyli zajmują pozycję śledzenia czyli „śledzi”. A to już tyle, co niemoc. Jest też grupa, w tym nawet w gremiach decyzyjno – rządzących, tzw. pocieszaczy. Co kwartał, a to i częściej, sięgają do worka efemerycznych wskaźników i głoszą wszem i wobec, z różnych mównic i trybun, że bezrobocie będzie spadać, a do roku 2050 – na pewno, co będzie można sprawdzić. Są nawet „zbawiciele” w opozycji, że jak oni dojdą do władzy, to bezrobocie zniknie, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki. A w efekcie jest, jak jest czyli zastój. Może czekamy na przysłowiową kaszę mannę z nieba. A to już woła nie o kaszę, a o pomstę do Boga! Dobrze, że jeszcze mamy promocję optymizmu w reklamach, z których wynikałoby, że samochody tak tanieją, że wkrótce rozdawane będą za darmo, w tym też dla bezrobotnych i bezdomnych. A wtedy wszyscy będą zadowoleni – i rządzący, i politycy, i nękani brakiem pracy. Ale to na razie – raczej utopia!

                                           CZŁOWIEK – PODSTAWĄ WSZECHRZECZY

Żeby się z plagą bezrobocia nie oswoić do granic tolerancji, jako z czymś obiektywnie nieuniknionym, niezależnym od nas – warto zastanowić się nad istotą myśli, które mogłyby być wzięte pod uwagę przez polityków i praktyków w ich dalszych, ale konkretnych i konstruktywnych działaniach na rzecz walki z bezrobociem. W innych obszarach walki o lepsze – także. A są to myśli zaczerpnięte z głów zacnych osób – od starożytności do współczesności. Do nich zaliczyć można by m.in. następujące:
- drzewo najlepiej rośnie, gdy stoi, a człowiek – gdy pracuje,
- jedni pracują jak pszczoły, inni – wybierają miód, choć kolejka rośnie tylko do miodu,
- praca – jednych uszlachetnia, a drugich – wzbogaca,
- bez pracy – nie ma kołaczy, ani manny z nieba,
- mówić, nie myśląc, to jak strzelać, nie celując,
- myślenie jest najcięższą pracą, ale alternatywy nie ma,
- praca bez nagrody, to jak gęś bez wody,
- bezrobotni – zawsze świętują, ale aktualnie… z przymusu,
- demokracja pociąga, gdy jej nie ma, a jak już jest, to prowadzi nawet do „wolnej
  amerykanki”czy postępowania w stylu „hulaj dusza, piekła nie ma”,     
- praca jest absolutnym warunkiem rozwoju, a bezrobocie – frustracji i zastoju,
- politykom dobrze robi przypomnienie sobie, jak wygląda praca fizyczna, a zwłaszcza
  praca w interesie dobra publicznego, a nie tylko własnego,
- podziwiać należy wielkie czyny, a nie słowa,
- sława i bogactwo bez rozumu – są niepewnym nabytkiem…
I tak można by mnożyć te myśli, ale już i te wymienione są do wykorzystania, bo pasują także do ław i głów sejmowych, europoselskich, rządowych i do wielosztabowych elit partyjnych. Czas więc na zwiększenie aktywności, a na pewno w sferze konstruktywnych działań prospołecznych.
 
 
Mikołaj ONISZCZUK
Warszawa, 16 stycznia 2013 r.     

 
Copyright 2024 interwizja.edu.pl.
Copyright © Interwizja.edu.pl 2006 - 2016. Wszystkie prawa zastrzezone.