Menu główne
Ostatnio najpopularniejsze
PARAINNOWACJE CZYLI PARA W GWIZDEK |
Felieton parapolityczny ale satyryczny Ani się obejrzeliśmy, a weszliśmy nie do strefy euro, a do strefy…parainnowacji. Nastała modna praktyka na różne „para”, bo są już i parabanki, i parabiznes, i Amber Gold…Na tej fali kreatywności - nie mogło zabraknąć więc polityki, a w niej pojawienia się „paraorędzi” czy „paradebat”. A wszystko to określić można by mianem „pary w gwizdek”. Dominuje w tym względzie, jak zawsze, skrajna opozycja. Ta lubi odwracać kota ogonem, przy czym przyznaje priorytet ogonowi, nie zaglądając pod tenże, bo tam…fe, a nie głowie. Najpierw wygłasza „paraorędzie”, a potem zwołuje ekonomistów, by je uwiarygodnili. W paraorędziu zawarta jest „paraalternatywa” rozwoju, a w niej parawizja, jak z rękami w kieszeni, budować „lepsze”, wejść na „autostradę” rozwoju i dobrobytu…prosto z ulicy Nowogrodzkiej. Sztab ideowy jest, ale nie ma ludzi do „czarnej roboty” czyli wykonawców. Bo czarna robota, to nie zajęcie dla tego typu parapolityków …i tak mają za co żyć. Powstał paraprojekt, jak w piosence braci Golców, że „tam gdzie dzisiaj jest ściernisko, wkrótce (zaraz po wyborach) będzie San Francisco”. Po bezrobociu nie będzie ni śladu, a praca będzie szukać chętnych, a nie na odwrót. Tyle, że dopiero za 10 lat, a wtedy może nie być i tych, co to proponują, choć dobroczynna pamięć pozostanie. Na razie serwuje się „gruszki na wierzbie” i rozdaje się je w mediach – bez ograniczeń. Tu unijne „kwotowania” nie obowiązują ani ostre wymogi fitosanitarne, nawet jak owoce są nieco robaczywe, bo są. Czas nagli i nie ma co dłużej czekać, a dobierać się do władzy. Tym bardziej, że wszystko jest „źle”, a „stać nas na więcej”…nawet zła. Nieważne, ile to „stać” kosztuje, polityczny Amber Pic to…sfinansuje. Ale nasi politycy, to nie prowincjusze, nie „czarnowidze” a jasnowidzący – i kraj, i obraz świata. Najlepiej widzą to choćby w Brukseli…europosłowie. I tu, i tam – bratają nas „paradebaty” w sprawie naprawy kraju, euro i świata. Ale, gdy chodzi o kraj, to warunek sine qua non jest jeden, że „naprawy” muszą być zgodne z wytycznymi „paraorędzia” skrajnej prawicy, bo inaczej cały wysiłek naprawczy nadaje się „psu na buty”. Taka dyktatura demokracji, jak w straży pożarnej, że choćby się cała wieś miała spalić, a w straży porządek musi być…” I tyle! Niezależny OBSERWATOR Warszawa, 8 września 2012 r. |