KONKURSY I OLIMPIADY

Studia podyplomowe

 
Hemarex
 
Super Mind

Ostatnio najpopularniejsze

NERWOWOŚĆ NA ... UNIJNEJ GRZĘDZIE
 
Kategoria oniszczuk
Felieton ekonomiczny z cyklu: makrowizje

 W Polsce jeszcze ostatki lata, a w przestrzeni Unii Europejskiej dawno już jesień i to od razu…”płaczliwa”. A wszystko to przez wskaźniki makroekonomiczne tego - i przyszłoroczne. Dwa z nich są szczególnie wymowne i…dotkliwe. To wskaźniki tracącego grunt pod nogami…„wzrostu” gospodarczego, mierzone dynamiką PKB oraz zadłużenia, liczonego w miliardach euro i dolarów oraz relacją do tegoż PKB. I, jak to w warunkach dominującego w świecie kapitalizmu, oba wskaźniki łączy i brata zjawisko „nierówności”. W ujęciu geograficznym – są kraje „lepsze” i „gorsze”. Na szczęście – Polska nadal jest jeszcze w tej pierwszej grupie, z czego, jak mówią Ukraińcy „na żal” czyli „niestety” nikt się specjalnie nie cieszy. A jak jest aktualnie – informują w miarę świeże i wiarygodne dane instytucji międzynarodowych, w tym Eurostatu.

                               WZROST, KTÓREGO PRAKTYCZNIE JUŻ NIE MA

Żeby nie być gołosłownym, powołam się tu na interesujące publikacje, jakie ukazały się 16 sierpnia br. na łamach poczytnej „Rzeczpospolitej” pod znamiennymi tytułami: „Gospodarka Europy słabnie, głośniej tyka bomba zadłużenia” i „Wielkie długi przygniatają Europę”. Nic dodać, nic ująć…czyli, jak mówią polscy górale „ to je cysto prawda”. Niedługo, bo za rok, będziemy obchodzić pięciolecie załamania, recesji i kryzysu gospodarczego na kontynencie europejskim. Ale nim to nastąpi, żyjemy dniem dzisiejszym i przyszłym. Nie rekapitulując danych za lata minione, w roku bieżącym rysuje się następujący obraz. Bazując na danych o tempie wzrostu PKB w II kwartale br. w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego – można by umownie wyróżnić trzy obszary, tj. niewielkiego wzrostu, stagnacji i recesji. W pierwszej z nich – są takie kraje, jak Polska, Słowacja, Litwa, Łotwa i Estonie, gdzie wzrosty PKB kształtują się w granicach od 4,3% (Łotwa), poprzez 2,9% - 2,2% (w tym Polska), do 1,0 – O,3 (Francja). Wzrosty niewielkie, ale to strefa umiarkowanego optymizmu. W drugiej strefie, nazwijmy ją „okołostagnacyjną”, jest Bułgaria i Finlandia (wzrosty rzędu 0,5 – 0,6%). A już w trzecim obszarze  „same minusy” i coraz bardziej strukturalni dłużnicy, czyli Grecja, Hiszpania, Włochy, a także Holandia i Wielka Brytania. Niechlubnym liderem jest oczywiście Grecja, gdzie spadek PKP wynosi 6,2%. Przyszły rok niewiele w tym względzie zmieni.

                                          PRAWDZIWĄ ZMORĄ SĄ DŁUGI

Jak słabnie lub ginie wzrost gospodarczy, słabnie popyt i eksport, rośnie skala i stopa bezrobocia, narasta niezadowolenie społeczne, bo rosną ceny i inflacja – to słabną budżety państw i gospodarstw domowych, wydatki przewyższają dochody – to rosną deficyty i zadłużenie. Grzechem pierworodnym powstałej i trwającej sytuacji była nie tyle sama idea stworzenia samej strefy euro, choć może też, ile – a taki pogląd wyraża coraz większa grupa znawców tematu – przyjęcie doń choćby Grecji, Portugalii czy Hiszpanii, a więc krajów relatywnie słabych gospodarczo i za mało lub niedostatecznie przygotowanych do odpowiedzialnego członkostwa w Eurolandzie. Promotorami „wiece szlachetnej” w zamyśle idei – były zwłaszcza Niemcy i Francja, a teraz – niczego im nie ujmując – piją piwo, którego w ten sposób nawarzyli sobie i całej Unii. A jak te długi wyglądają? Jak się spojrzy na liczby, to w oczach ciemnieje. Parę tylko przykładów. Ujmując kwotowo – w czerwcu br. dług publiczny Włoch wynosił 1,97 bln euro, Tylko w tym roku Włochy muszą spłacić182,8 mld euro długu, a w przyszłym już 284 mld euro. Trochę lepiej jest w przypadku Hiszpanii, choć i ta ma do spłacenia w tym roku 67,4 mld euro długu, a w przyszłym prawie 143 mld euro. I w myśl zasady, jak trwoga, to do Boga – szacuje się, że Hiszpania zwróci się o pomoc czyli wsparcie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 300 mld euro. Bliska bankructwa jest Grecja, która do końca br. musi uregulować dług wartości 14,8 mld euro. Co ciekawe, a może i zaskakujące, że nawet Niemcy, potęga i lider unijny, ma w tym roku spłacić długi wartości 85,7 mld euro, a w przyszłym 227 mld euro. W relacji długu do PKB – przoduje Grecja, bo jej dług sięga 160% PKB, a w przyszłym roku zwiększy się do 168%. W takim samym ujęciu – przyszłoroczny dług Włoch może sięgnąć 121,8% PKB, Irlandii – 120,2%, Portugalii – 117,1%, Belgii – 100,8%, Francji – 92,5%, Hiszpanii – 87%, a Niemiec – 80,7%. To solidny bagaż do udźwignięcia. Według prognoz – rządy 17 krajów strefy euro będą musiały w przyszłym roku spłacić 990 – 1000 mld euro długu wraz z odsetkami. Trzeba mieć „kosmiczną” wyobraźnię, by to ogarnąć.

                                  LEKARZY PEŁNO – A LEKARSTW…JAK KOT NAPŁAKAŁ

Nie można powiedzieć, że nikt się taką sytuację nie przejmuje czy nie zajmuje. Martwią się, choć w różnym stopniu i banki, i rządzący, i przedsiębiorcy, i zwykli „zjadacze chleba”, tyle że konkretnych propozycji nie za wiele. A nawet jak ich jest dużo, to ilość dominuje nad jakością. W tej sytuacji – głównymi lekarzami są banki, w tym Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy poprzez Bank Światowy. A wśród polityków europejskich – kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Francois Hollande, choć ten ma za sobą niewiele ponad sto dni stażu w pełnieniu powierzonej mu roli. Nie ma co jednak ogłaszać alertu na ten i następny rok. Obecna sytuacja uczy, że najlepszym środkiem na przeciwdziałanie trudnościom jest odrzucenie wariantu narzekań i negacji, a zdecydowane wejście na drogę aktywnych i konstruktywnych działań. A możliwości w tym względzie jest nadal sporo. Trzeba chcieć, by móc! A że jest to możliwe, potwierdzają to polscy producenci i eksporterzy. A już zupełnie uogólniając – nie negując samej idei integracji – bezgraniczna wiara w idee i teorie – bywa, że zawodzi, jak w tym przypadku nieco wirtualna konstrukcja z Maastricht. A już powstaje nowa, podobna idea,  pod kryptonimem „wspólna polityka fiskalna”, zgodnie z którą miałby „centralny zarządca” unijny kontrolować lokalne czyli krajowe finanse publiczne. Przypomnieć tylko trzeba, że finanse, to pieniądze i interesy, na ogół nie zawsze zbieżne, więc nie jest pewne, czy uda się je pogodzić. Tym bardziej, że mamy tego przykład  przy negocjacjach w sprawie budżetu unijnego, gdzie „drzemy się, jak przysłowiowy kot z psem”. Stąd moja propozycja: wróćmy na Ziemię i chodźmy po ziemi!

Mikołaj ONISZCZUK
Warszawa, 23 sierpnia 2012 r.

















 
Copyright 2024 interwizja.edu.pl.
Copyright © Interwizja.edu.pl 2006 - 2016. Wszystkie prawa zastrzezone.