KONKURSY I OLIMPIADY

Studia podyplomowe

 
Hemarex
 
Super Mind

Ostatnio najpopularniejsze

GRAMY DALEJ I IDZIEMY DO PRZODU
 
Kategoria oniszczuk
Komentarz ekonomiczny

                                       
Sytuacja gospodarcza Polski jest trochę podobna do tej, jak z naszym udziałem w Euro 2012, gdzie raz nam szło lepiej, a raz gorzej, a w sumie o tyle lepiej na „murawie” gospodarczej, że…gramy dalej.

                                       TROCHĘ WOLNIEJ ALE NADAL W CZOŁÓWCE

Tak przynajmniej wynika z przyjętego przez rząd projektu założeń do budżetu na 2013 rok. A w na ogół optymistycznej, urzędowej wizji, bazuje się na trzech wskaźnikach dotyczących dynamiki PKB, stopy inflacji i bezrobocia. Zdaniem analityków krajowych i unijnych są one realne. Tak więc – PKB ma wzrosnąć o 2,9%, inflacja ma nie przekroczyć 2,7%, a stopa bezrobocia ustabilizuje się, niestety, na dość wysokim poziomie, bo 12,4%. Dwa pierwsze, umiarkowanie optymizują obraz, trzeci natomiast,  obraz ten znacznie, acz zasadnie - zaczernia. Są więc plusy i minusy. Tak czy owak – tempo wzrostu dość wolne, ale daje nam miejsce lidera wzrostu w mocno „kulejącej” Unii. I na tej fali tendencji rozwojowych, kraj nasz mieści się w dwudziestce największych gospodarek. Aplikujemy też o miejsce w grupie G20, ale to bardziej dla prestiżu niż dla konkretnych korzyści, bo realnie patrząc i oceniając, szczyty tej grupy są działaniem bez mocy wykonawczej czyli są w stylu  „lepszy pic niż nic”. Nasze założenia budżetowe wpisują się też w idee i wizje zrównoważonego rozwoju, tyle że nie słowami a konkretami. Potwierdza to zakładana tendencja systematycznego spadku deficytu budżetowego do 32 mld zł w przyszłym roku. Ale to, co każdego z nas najbardziej interesuje, to sfera płac, cen i zamożności indywidualnej. Wiadomo, że wszyscy chcemy więcej zarabiać i lepiej żyć, choć zasada się nie zmienia: „wedle stawu – grobla”. Więc parę konkretów. Według danych Eurostatu, a i naszych odczuć, nie należymy do grona wielce zamożnych. Nie ma jeszcze danych ostatecznych za rok 2011, ale w roku 2010 – pod względem zamożności wyprzedzaliśmy w Unii tylko Rumunię, Bułgarię, Łotwę i Litwę, ale byliśmy tuż za Węgrami i Estonią. I niewiele pewnie zmieni się w najbliższych kilku latach. W stosunku do średniej unijnej – nasz poziom zamożności w 2012 roku, liczony wartością PKB na 1 mieszkańca i to według parytetu siły nabywczej,  stanowić będzie około 65%. Dystans ciągle spory, ale nie ma wyjście, będziemy „gonić” zamożnych. W 2013 roku minimalne wynagrodzenie ma wzrosnąć do 1600 złotych wobec 1500 zł w roku bieżącym. Mały kroczek, ale jednak do przodu. Średnia płaca ma wzrosnąć z 3567 zł w tym roku do 3765 zł  w roku 2013, tj. o 5,6% czyli w stopniu wyższym niż inflacja. Drobny plusik, który może przełożyć się także na wzrost popytu wewnętrznego. A to się liczy, bo popyt wewnętrzny i eksport, to dwie siły napędowe rozwoju całej gospodarki.

                                IDEE UMIARKOWANEGO OPTYMIZMU

Jak z tego widać, nie jesteśmy jeszcze na szybkobieżnej autostradzie wzrostu, ale drogi są coraz bardziej przyjazne uczestnikom ruchu, bez zbędnych objazdów. I to w gospodarce, w dziedzinie,  która jest zwierciadłem „prawdy prawd” czyli realiów. Dość skutecznie poruszamy się po kryzysowym eurodromie i -  choć nie wszystkie nasze autostrady są już ostatecznie oddane do użytku, acz przejezdne, to omijamy koniunkturalne „wertepy”, „zakręty” kursowe walut, „zapadliska” deficytów budżetowych i długów publicznych, a nawet bariery częstokroć „ręcznie sterowanego” protekcjonizmu w handlu międzynarodowym. Trochę spowalnia nas zatem ukształtowanie terenu, stąd jest nam bez przerwy jakby…„pod górę”. Dajemy sobie z tym radę, bo dobrych „wspinaczy górskich” mamy dostatek, w tym w sektorach realnej gospodarki. Dobrze też wiemy, że „dobrobytu” nikomu się jeszcze nie udało „wybiadolić” ani „wypłakać”, choć nie brak i takich, co w to wierzą, jadąc po skrajnie„prawej” stronie dróg publicznych, zahaczając o „wywrotnogenne” pobocza. Naszym naturalnym atutem i siłą sprawczą jest przede wszystkim przedsiębiorczość i aktywność w działaniach, z wiarą i przekonaniem w osiąganiu celów. Rozsądna krytyka, w duchu potrzeby konstruktywnych zmian, jest stale obecna. I to, mniejsza lub większa, na wielu różnych szczeblach. To już wielki plus. Tak jest i zapewne będzie również przy realizacji przyszłorocznych założeń makroekonomicznych.

                                             REALIA PERSPEKTYWY

Same wskaźniki o niczym jeszcze nie przesądzają. To tylko drogowskaz do celu. I dobrze, że taki jest. Ale żeby ten cel osiągnąć, trzeba poznać warunki dotarcia do niego i w zależności od tego, podejmować stosowne działania, choć warunki w ciągu roku niewiele mogą się zmienić, zwłaszcza w skali makro. Są po prostu trudne, a na dodatek -  mało niekiedy przewidywalne. Obecna gospodarka jest zglobalizowana, w tym unijna, częścią integralną której jest polska gospodarka. Więc nie ma już niegdysiejszej zasady, że „szlachcic na zagrodzie – równy wojewodzie”. Trzeba się liczyć i uwzględniać regulacje międzynarodowe. W kraju też jest duża zmienność, bo co kampania wyborcza, to zmiany, nie tylko kadrowe. Ale z tymi krajowymi jakoś sobie radzimy. Może za dużo jest już tych „priorytetów” w stosunku do możliwości budżetowo – finansowych. I co z tego, że są liczne priorytety, a nie realizuje się najprostszego, że „praca jest źródłem bogactwa” czyli że „praca – wzbogaca”! A jak nie ma pracy, to są i…biedacy! Więc najważniejszym zadaniem, i dla rządu, i dla pracodawców, jest troska o miejsca pracy czyli walka z bezrobociem. A weź tu i powalcz, jak jest zabójcza wręcz konkurencja, więc pracodawcy mówią, że zatrudnienie trzeba optymalizować (czytaj!) minimalizować w trosce o obniżenie kosztów produkcji. Jeszcze gorzej jest ze zwalczaniem nierówności społecznych, bo tu trzeba by zmienić cały system mocno już przestarzałej gospodarki kapitalistycznej, który jest potocznie określany „fabryką” tych nierówności i bezrobocia. Dobrze, że ta prawda dotarła wreszcie do Francji i obecny jej prezydent i rząd zaproponował nową, prospołeczną wersję gospodarowania. I oby ją wdrożył! My też to rozumiemy i czujemy, ale bezrobocie jest bardzo i niepokojąco wysokie. To trwożne realia na autostradzie do „dobrobytu”. Ale to wszystko nie oznacza, że nic się nie robi i czeka na „zbawienie boskie”. Przede wszystkim dbamy o czynniki wzrostu gospodarczego, a więc o wzrost eksportu, inwestycji, popytu krajowego, o innowacyjność i proeksportowość rozwoju gospodarki. Dla ilustracji tylko – polski eksport ma wzrosnąć o 6,5%, a import o 6,1%. Coraz bardziej jesteśmy aktywni w promocji gospodarczej kraju za granicą. Uruchamiamy szerzej możliwości współpracy międzyregionalnej. Osiągane w ubiegłym i w tym roku wyniki w tych dziedzinach są pozytywne i zachęcające. Przyszły rok powinien nam przynieść dalsze korzystne, acz może skromniejsze od oczekiwanych wyniki, ale jednak wzbogacające z trudem wypracowywany dotychczas dorobek.
 
Mikołaj ONISZCZUK
Warszawa, 19 czerwca 2012 r.                                                 










 
Copyright 2024 interwizja.edu.pl.
Copyright © Interwizja.edu.pl 2006 - 2016. Wszystkie prawa zastrzezone.